sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 5 - Wytrzymałość

-Otwórz Się Bramo Do Ognia: Igneel!-przywołałam mojego przyjaciela. 
-Witaj Lucy!- wykrzyczał uradowany przytulając mnie. Zachowywał się identycznie jak ten różowo włosy imbecyl
-Puść mnie ty narwańcu!- nie wiem czy ktoś usłyszał mój krzyk. To się teraz nie liczyło. 
-Okej okej. Ale nie musisz mnie tak mocno bić-puścił mnie i zaczął rozmasowywać obolałe miejsce
Zapomniałam, gdy się denerwowałam moje oczy stawały się czarne niczym dwa węgle i gdy patrzyłam na kogoś ta osoba czuła mocne uderzenie
-Gomene ... -wyszeptałam i zrobiłam szczenięce oczka
-Dobra przeprosiny przyjęte-powiedział- To co mam dla ciebie zrobić?
-Widzisz to ...-wskazałam palcem na czarny punkt w powietrzu- Musisz go zatrzymać tak długo jak dasz radę
-Dobra, ale co się stanie z tobą?
-Poradzę sobie tylko muszę ostrzec innych bo może być nieciekawie ... Leć-powiedziałam
-Na pewno dasz sobie radę?-zapytał z troską- Coraz bardziej się pogrążasz ...
-Wiem o tym-przerwałam stanowczym głosem- Muszę się odżywić i to szybko, ale to zajmie mi na bidę dzień. A on przyleci za jakieś cztery pięć dni. A zanim dojdę do siebie to zajmie mi dwa dni więc widzisz nie pokonam go od razy po wypiciu
-Wiem ... Postaram zająć go jak najdłużej-przemienił się w Smoka i wleciał wysoko w powietrze. Ko kilku chwilach był odległym czerwonym punktem na niebie
-Nie przemęczaj się-wyszeptałam i naciągnęłam kaptur głębiej. Żeby znaleźć odpowiednią ofiarę trzeba poświęcić co najmniej dzień. Ale tutaj jest dużo istot magicznych
-Polowanie czas zacząć- po tych słowach naciągnęłam łuk i pobiegłam przed siebie

---------------

Nie dam ci skrzywdzić mojej Pani!-wykrzyczał Igneel
-Phi! A co taki smok jak ty mi zrobi?-prychnął Acnologia
-A chcesz się przekonać?-zapytał całkiem poważnie Igneel
-Dawaj, tylko mnie nie znudź-powiedział przeciwnik
-A wypchaj się- powiedziawszy to Gwiezdny Duch ruszył na przeciwnika 

---------------

-Tylko się nie ruszaj .... o tak słodziutka ... tylko się nie ruszaj a nie będzie bolało ...-mówiłam cichutko naciągając strzałę na cięciwę. Polowałam na sarnę. młodą i dorodna sarnę. Wyczuwałam ją z daleka, ale nie przypuszczałam, że jest taka duża i nasiąknięta magią
Wystrzeliłam! Strzała pomknęła i trafiła prosto w serce. Zawsze dobrze strzelałam
Sarna padła martwa, a z rany zaczęła sączyć się krew
Podbiegłam do niej i wpiłam się w jej szyje sącząc krew. Krew była kwaśna, ale nie ma co narzekać piło się gorsze.
Powoli odczepiłam się od sarny. Wyciągnęłam strzałę i ponownie włożyłam do kolczau. Zostawiłam sarnę tam gdzie była i odeszłam oblizując ręce

Trzy dni później

-Lucy nie mogę dalej ... musisz mnie ... -ledwo wypowiedział te słowa
-Nie martw się, zrobiłeś co mogłeś-zapewniłam wyciągając diamentowy klucz
-Zamknij Się Bramo Do Ognia: Powrót!
-Dziękuj ... ję-wydyszał i rozpłyną się w poświecie blasku
-I znowu się spotkamy Zerefie
-Lucy?-zapytała Mavis
-Nic im nie mów-powiedziałam- Sama to załatwię. Załatw im bezpieczeństwo
-Dobrze, ale nie boisz się, że może ci się nie udać?
-Mavis jest takie przysłowie. Nie wywołuj wilka z lasu. Bądźmy dobrej myśli-uśmiechnęłam się do niej przekonująco
-Dobrze ...-zawahała się -Ale nic im nie mówić?
-Tak
-Powodzenia Lucy-szepnęła i zniknęła zostawiając po sobie smugę światła
Zamknęłam oczy powstrzymując łzy. Upadłam na kolana i wyciągnęłam rękę do nieba
-Dlaczego mi to robisz! Dlaczego! Przecież mnie nie kochasz Zeref`ie! Dlaczego?!?!???!?!?

2 komentarze:

  1. Rozdział niesamowity, tylko tej końcówki nie rozumiem. O co chodzi z tym, że Zeref jej nie kocha. Dobra nie ważne.
    Shin: Już widać, po kim Natsu odziedziczył charakter.
    Racja. Rozdział cudowny. Nie mogę się doczekać następnego. Weby!!

    Samara Glasses i Shin

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega!!! Czekam na więcej :). Czyli jak dobrze rozumiem tym, z którym walczył Igneel był Zeref, tak??? I czemu właściwie Lucy piła krew??? Wampir jakiś czy coś???

    OdpowiedzUsuń